Ostatni poranek. Dziś śniadanie serwuje właścicielka. Dowiadujemy się, że ma na imię Atena. Po intensywnym zwiedzaniu Londynu odkryć nagle, że się przez 4 dni mieszkało u greckiej bogini to fajna niespodzianka :)
Podsumowujemy podróż. Syn twierdzi, że najbardziej atrakcyjne było Muzeum RAF. Ale przed nami jeszcze krótkie zwiedzanie, tylko najpierw musimy się spakować.
Zrzucamy bagaże u mojego brata, a on zaprasza nas na spacer po Camden Market i krótką wycieczkę wzdłuż kanałów. Jest co oglądać: rzeźby koni naturalnej wielkości, kramy, kanały, mostki, knajpki, gwar. A nad tym wszystkim unosi się duch Amy Winehouse ... To przeciez jej dzielnica. Gdy planowalismy te podroz, Amy jeszcze zyla.
Dwa ostatnie punkty programu: katedra i traditional Sunday roast.
Wejście do katedry jest możliwe za darmo tylko w niedziele, z czego skwapliwie skorzystaliśmy. Potem jeszcze spacer mostem, którego nie zniszczyli Dementorzy, o czym się mogliśmy przekonać ;) I pierwszy i ostatni dzień wyprawy zaznaczył się zatem akcentami z Harrego Pottera.
Jemy nad Tamizą, nad nami mewy, słońce. Gdy zajdzie, będziemy już w drodze do Polski.
To nie była długa wycieczka, ale jednak pełna przeżyć.