St. Pancras i Kentish Town

Znad Tamizy wracamy w okolice St.Pancras Station. Metro jest cudowne, tylko nie działają w nim komórki. Przed stacją czekał na nas lekko zdenerwowany brat. Spoko, radzimy sobie ;) To nasz pierwszy dzień w Londynie. Młody zyskuje jeszcze jedną pamiątkową fotkę ze świata Harrego Pottera, a potem ruszamy do Kentish Town, gdzie mamy wynajęty pokój.

Docieramy w 40 min. Niewielki guest house, w którym landlady po pięćdziesiątce, o południowej urodzie i silnym południowoeuropejskim akcencie zgadza się policzyć za kazda dobe tak, jakbysmy mieli w nim zostac na dluzszy okres. Nie umiescila informacji na stronie o tym, ze wynajmuje "on weekly basis", ale opowiadamy, że to pierwsza taka podróż młodego i że będziemy zwiedzać Londyn głównie ze względu na niego i jego szkołę, wiec nie marudzi dluzej. Jest miła, ale czuję, że coś ją gnębi.

Wybieramy pokój na parterze z oknami od podwórka: cichy, z 2 łóżkami i "facilities", czyli wc i kabiną prysznicową. Jest internet i telewizor. Zrzucamy bagaż i umawiamy się z bratem na następny dzień. On wraca do pracy, potem musi wypocząć, a nas energia roznosi. Wyruszamy na podbój Londynu.

Zdjęcia (2)

Komentarze (0)